Koszyk 0
Twój koszyk jest pusty ...

40+

Data dodania: 06-04-2017

          Poprzedni weekend spędziliśmy nad woda z Andrzejem, Heinem i moim bratem Łukaszem, choć Łukasz musiał zjechać trochę wcześniej. Pogoda nas nie rozpieszczała. Wiało i lało. Jedynie o drugiej w nocy pełny odjazd na moim kiju, ale przy panujących warunkach wygrzebanie się z brolika zajęło więcej czasu niż zwykle. Podnoszę wędkę a tu nic - luz- zwijam i widzę, że plecionka Barkleya nie podołała muszlom nie pomógł nawet 12 metrowy przypon strzałowy z mono 0,70. Obcięło za nim, woda ta jest specyficzna, mało wysepek podwodnych lub górek. Przed naszą górką mamy miedzy 11 do 12 m, za nią do 14 a z prawej strony nawet do 17 m głębokości, zestawy kładliśmy na głębokościach miedzy 6 a 4 m. Podczas tej zasiadki jednak aktywność ryb była znikoma na powierzchni nie pokazywały się nawet plotki ani leszcze, a te potrafią czasem dać pokaz jak delfiny. Wróciliśmy więc na tarczy, przemoczeni, zziębnięci ,ale zahartowani i z dobrymi humorami bo integracja była wspaniała.

W środę dzwoni do mnie brat. Mówi, że jedzie nęcić . Sprawdzam pogodę i proszę by wsypał polowe tego co zawsze - ok. 5 kg kulek. Myślę, że może w piątek pojadę na rozpoznanie, taki krótki wypad od rana do godz.13-14. Uzgodniliśmy, ze siądziemy razem pogoda miała się poprawić od rana słonce, a wieczorem miało padać i wiać nawet do 4 bft. W czwartek wieczorem dzwonie do brata i słyszę ze ma zapalenie oskrzeli i nici ze wspólnego wypadu. Myślę- jadę sam.

Budzik na piątą i spać. Rano budzi mnie córka: tata nie jedziesz na ryby ? O k… zaspałem. Szybkie ubieranie się– dobrze, ze auto spakowałem dzień wcześniej. Na parkingu koło wody jestem ok. 7.45 sprzęt na wózek i jeszcze 500 m do miejscówki. Zły na siebie, że zaspałem dojeżdżam na miejsce. Szybkie rozpakowanie i już szykuję pierwszy zestaw. Ten idzie na prawo. Kulka podwieszona popkiem truskawka , ok. kilograma pelletu owocowego , który przywiózł mi Andrzej polewam go dipem owocowym, do tego dwie garści kulek i wszystko to pakuję na łódeczkę .Gaz na prawy koniec wyspy, jeszcze precyzyjne namierzenie miejsca i leży. Nowa zabaweczka cieszy – RT 4 dwa silniki strumieniowe do tego wysoka rozdzielczość sondy i dokładność odtwarzania dna. Ustawiam wędkę na rodpodzie, rozkładam podbierak i biorę się za montowanie drugiego zestawu. Tu idzie tylko śliwka z pływakiem 15mm bardzo ładnie się wyważają.

Sprawdzam przy brzegu opada jak neutralna, Przygotowuję pół opakowania śliwki, pellet zalany dipem , tylko jeszcze pianka na haczyk i włos i do łódki. Patrzę na zegarek, już prawie dziewiąta. Wywożę drugi zestaw, kładę go na środku górki, precyzyjnie tuż przed zielem. No, w końcu mogę wypić poranna kawkę. Myślę – mało czasu zostało na łowienie. Cieszę się z pogody, nie ma co prawda słońca, ale 11 stopni i bez wiatru to jest dobry znak. . Około 11,30 mam pierwsze pik, ale na plecionce to jeszcze niewiele. Zaczynam przysypiać na fotelu, a tu powolne piękne podjechanie hangera pod kij, majestatycznie i powoli wysnuwa plecionkę ze szpuli. Podnoszę kij, a tu nic, żadnego oporu – zestaw po sprawdzeniu był ok. Pomyślałem-leszcze znowu weszły. Na biegu mieszam pellet, dosypuję kulek i jadę w to samo miejsce. Ustawiam kij na rodpodzie, sprawdzam wszystkie szczegóły – hamulec, sygnały itp. Wszystko gra ,więc zaczynam się bawić sondą – jak to bywa z zabawkami, a nóż się coś nowego w niej wynajdzie. Z zabawy wyrywa mnie pik i powtórka brania, powolny i majestatyczny odjazd. Zszokowany – od poprzedniego brania nie minęło nawet 15 minut- łapię za kij, podnoszę, ale tylko trochę, więcej nie daję rady. Ryba jednostajnie wybiera plecionkę ze szpuli. Dokręcam hamulec, nie mogę jej pozwolić wejść za wyspę, bo muszle pozbawiły nas tam już nie jednej ryby. Wędka gnie się do rękojeści przy 3 lbs. Wiem po paru minutach ze nie jest to młodzież do 20 kg, ale ryby jeszcze nie widzę. Dociągam ją do pasa roślinności ok. 15 m od brzegu pokazuje się tylko płetwa grzbietowa i nic więcej. Szybko rzucam podbierak do wody, luzuję odrobinę hamulec i jedną ręką ściągając buty, skarpetki, podciągam nogawki spodni i wchodzę do wody. Po kilku odjazdach udaje mi się podciągnąć go brzegu i wtedy dopiero widzę, że jest WIELKI, to chyba upragniony Bob !!. Podstawiam podbierak a on mi robi przewrotkę przez grzbiet z głową nad wodą. Patrzę z przerażeniem i nie wierzę własnym oczom : hak wbity w kąciku a kule wiszą na zewnątrz - szybka decyzja- głębiej do wody, a podebranie musi się udać za pierwszym razem. Dobrze, że po przygodach z amurami na Sączu używam podbieraka 52”. Plan się udaje. JEEST!. Próbuję wynieść go w podbieraku na brzeg, a tu siatka zaczyna trzeszczeć. Za plecami na brzegu dostrzegam kibicujące mi starsze małżeństwo, proszę więc ich o wrzucenie maty do wody, tak będzie bezpieczniej dla Boba i podbieraka .
altaltalt

Ryba bezpieczna brzegu, szybko szykuje wagę, worek do ważenia i sztangę. Podnoszę go i nie wierzę wlanym oczom- waga pokazuje 41,30 – 41,40. Szybko przeliczam w myślach , odejmuję worek 1,20 kg i dostaje gęsiej skorki. Wkładam rybę do mokrego worka i do wody. I tu zaczyna się panika -brat leży chory – kto mi zrobi fotki ?. Wykonuję telefon do dwóch znajomych karpiarzy, jeden w pracy , więc odpada, drugi – Martin- mówi, że będzie do godziny i przywiezie druga wagę oraz dużą matę. Próbuję ogarnąć myśli , dzwonię do Krisa -nie odbiera- może Andrzej ? – odebrał, to on dostaje pierwszy info. Godzina oczekiwania na Martina mijała jak tygodnie, w końcu pojawia się nad woda z matą, wagą, kamerą i butelką szampana. Zaczynamy ważenie- 2 wagi, tarowanie mokrego worka do ważenia – waga wacha się na wagach miedzy 40,05, a 40.10kg Dla spokoju duszy przyjmujemy wagę 40,05 jako ostateczną. Teraz czas na sesję na brzegu i w wodzie, dezynfekcję ranki, buźki i do wody.

altaltalt

Sampan smakuje wybornie, nie czuję nawet zimna, choć jestem cały przemoczony. Pakuję sprzęt i szczęśliwy, jak nikt wracam do domu. Jeszcze nie dociera do mnie, że właśnie zrobiłem coś wyjątkowego. Druga czterdziestka z dzikiej wody na świecie !!! To ja ? Chyba ja . Dziesięć lat polowania na Boba zakończone powodzeniem. Losie – Dzięki !

       Jarek Dąbrowski


Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii ARTYKUŁY
alt

Kontakt telefoniczny możliwy od poniedziałku do piątku w  w godzinach od 9-tej do 16-tej.
 

alt
JESTEŚMY mistrzami świata WCC z 2014 roku, oraz trzykrotnymi drużynowymi mistrzami świata. Karpiarstwo, to nasza pasja, miłość, oraz praca. 



ANDRZEJ WALCZAK
KRIS CHARMUSZKO

alt
W naszym sklepie można wybrać różne formy wysyłki - wysyłamy firmami kurierskimi DPD, GLS oraz Inpost - możesz także odebrać paczkę w wybranym przez Ciebie paczkomacie o dowolnej porze - nie musisz czekać na kuriera. Do dyspozycji jest także wysyłka za pośrednictwem Poczty Polskiej.
alt
Lubisz płacić online ? Bez niepotrzebnego wklepywania nr konta ? To idealnie się składa. W naszym sklepie zapłacisz poprzez płatności elektroniczne PayU czy Przelewy24. Jeżeli jednak chce skorzystać ze standardowego przelewu - oczywiście możesz wybrać także przelew tradycyjny.
alt    polub nas
   
 alt   subskrybuj 
   
 alt   obserwuj nas

W naszych mediach społecznościowych przedstawiamy treści, które mogą przydać się zarówno początkującym, jak i doświadczonym karpiarzom. 
      Nasz Sklep internetowy używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie ze Sklepu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w Polityce plików cookies dostępnej na dole strony
      Nie pokazuj więcej tego komunikatu