Dwa tygodnie to za mało................

   Ledwo zakończyłem ponad dwutygodniową urlopową zasiadkę, a znowu w głowie miałem tylko karpie. Czułem pewien karpiowy niedosyt, ponieważ na urlopie ryby były sprytniejsze ode mnie i albo parkowały w trzcinach i nie dało się ich wyciągnąć, albo po prostu się spinały – jak to czasem bywa.

                                                           

Postanowiłem, że odwiedzę jedną z wód blisko domu. W niedzielę o godz. 13:00 zameldowałem się nad wodą. Ze spokojem rozbiłem namiot, przygotowałem sprzęt i zacząłem sondować dno. No i jak zawsze jestem pozytywnie nastawiony. Wiatr mocno wiał w moją stronę, dzięki czemu wiedziałem już mniej więcej jak i gdzie będę łowił. Kije stawiam na 2 i 4 metrach. Jak się okazało – nie były to dobrze wytypowane miejscówki.

                                                                 

Na szczęście noc przespałem, dzień wcześniej byłem na weselu, więc trochę zmęczony przyjechałem nad wodę. Rano kawka, obserwacja wody i zmiana taktyki. Zawiązałem nowe przypony, a na włos wylądowała kulka „chinese”.
                                                                  

Już parę razy mnie zaskoczyła swoim działaniem i tym razem też tak było. Stwierdziłem, że skoro ryba nie pobiera pokarmu z dna, może po popka szybciej się schyli  Do wiaderka wylądowały kulki „red Herling” oraz „club mix” kaliber 20 i 14 mm, a wszystko zalałem liquidem „Quench” oraz olejem konopnym.

                                                                  

Zmieniłem miejscówki – tym razem obstawiłem miejsca przy wyspach od 1m do 3m. Długo nie musiałem czekać – na macie zameldował się piękny karp! W ten upał ryba ucieszyła podwójnie. Szybka sesja – dosłownie trzy fotki i rybka do wody.
                                                                  

Nie minęły dwie godziny, a tu kolejna rola. Foxik piszczy aż miło. Kilka minut i ryba po sesji zdjęciowej znów jest w swoim raju.


                                                                  


Pod wieczór mam mocny odjazd, chwytam kij i już wiem, że to coś większego. Szybko wskakuję na łódkę i po dwudziestu minutach w moim podbieraku ląduje ładna osiemnastka.


                                 

Nie mam zwyczaju ważenia ryb, bo uważam że to nie jest w naszej pasji najważniejsze, i pewnie część z was się ze mną zgodzi, ale tę rybę z ciekawości zważyłem. Kolejna noc minęła spokojnie, rano szybkie pakowanie i do pracy.

Pozdrawiam serdecznie,

Dawid „Żarówka” Wysocki

#solarscarparmy