Łukasz Bogudziński 30.07.2018
Pomimo upału postanowiłem wybrać się na weekendową zasiadkę wraz z Milenką nad "naszą" malowniczą żwirownię. Wyruszamy w piątek o godz. 17.00. Miałem nadzieję, że o tej porze temperatura już trochę zelżeje. Rozpakowanie i rozłożenie sprzętu zajmuję nam dłuższą chwilę, co nie zraża mojej małej pomocnicy. W końcu o godz 20.00 dwa zestawy w wodzie. Pozostaje tylko czekać.
Za bazę zanętową posłużyła kukurydza. Do niej na zestaw dorzuciłem po 10 całych i dziesięć pokruszonych kulek, oczywiście Quench. Przynętę stanowiły kulki Quench 20 mm, jedna podbita sztucznym ziarnem kukurydzy, zaś druga małym pop-upem. Niestety przez całą noc nic się nie wydarzyło, co nas nie zraziło. Około godz 9.00 przewożę zestawy by dostarczyć świeżej porcji zanęty i niespełna 30 minut później następuje odjazd. Po krótkim, ale emocjonującym holu mamy go w podbieraku. Jego wielkość ne powala, ale po całej nocy oczekiwania cieszy podwójnie. Ważenie i jest...całe 6 kg!!!
Szybka sesja i do wody. Niestety upał daje się we znaki nie tylko nam. Na sąsiednich stanowiskach również pustynia. Ewidentnie karpie nie żerują. Kiedy w ciągu dnia tracę już nadzieję na jakiekolwiek branie, następuje piękny wyjazd ze szpuli. Każdy wie co to znaczy choćby jedno branie w takich warunkach. Po tym jak ryba "chodzi" mogłem przypuszczać, że jest spora. Niestety 30 metrów od pomostu nagłe poluzowanie żyłki świadczy co właśnie nastąpiło. Kilka epitetów w swoją stronę. Za plecami tylko Milenka mnie napomina, że nie wolno tak brzydko mówić. No cóż, bywa i tak.
Niestety mimo usilnych starań do końca wyjazdu, czyli całe popołudnie, noc i ranek nic już się nie wydarzyło. Żegnamy się z wodą z lekkim niedosytem. Pocieszający jest fakt, że na całym zbiorniku efekty nie były powalające. Ale jak przystało na "świra" z Solars Carp Army - nie poddajemy się! Za tydzień kolejna wyprawa.
Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii SOLAR CARP ARMY