Koszyk 0
Twój koszyk jest pusty ...
Strona główna » ARTYKUŁY » SPEŁNIAĆ MARZENIA ? BEZCENNE.

SPEŁNIAĆ MARZENIA ? BEZCENNE.

Data dodania: 05-05-2017

        Rainbow Lake wzbudza w karpiarzach skrajne emocje. Jedni je kochają, drudzy lekceważą, inni nienawidzą. Jedno jest natomiast niezmienne, pływają tam jedne z największych karpi na świecie i to właśnie świadomość tego faktu elektryzuje mnie zawsze najbardziej. Tym razem moja rezerwacja wypadła na czas polskich eliminacji WCC, więc żeby móc odwiedzić w tym roku Rainbow, musiałem się z kimś zamienić. Jak się okazało, nie było to takie łatwe. Ale o tym później.

             altalt

POCZĄTEK SEZONU
 

 

       Koniec kwietnia, to zazwyczaj początek sezonu dla większości z nas. Mój przyjaciel gra zawodowo w siatkę, więc karpiowe hobby może uprawiać po zakończeniu sezonu ligowego, a to przypada na koniec kwietnia. Już od dłuższego czasu sygnalizował on chęć pojechania gdzieś za granicę na inaugurację karpiowego sezonu 2017. Jednak z wyborem wody nie szło mi za dobrze. Tu nie było już miejsc, tam teminy nie odpowiadały nam. Więc plany sżły jak po grudzie. Aż do momentu, gdy Tomek Cywka przesłał mi wiadomość, że John van der Avort z Holandii może zamienić się ze mną rezerwacją. Jego termin wypadał na koniec kwietnia, a stanowisko miało nr 19.

Nie zastanawiałem się długo i dokonałem zamiany. Teraz dopiero przyszedł czas na myślenie o partnerze wyprawy. Natychmiast pomyślałem o Piotrze, który już dwa razy musiał zrezygnować z wyjazdu na Rainbow z powodu ligi, lecz przecież sam sygnalizował chęć kwietniowego wyjazdu, więc dzwonię. Jest zaskoczony w stu procentach. W najśmielszych snach nie spodziewał się takiej propozycji. Tak oto rozpoczęło się spełnianie marzeń Piotra Łuki. Dla mnie też był to swoisty debiut, gdyż nie łowiłem jeszcze na stanowisku nr 19 , a na dodatek musiałem wziąć odpowiedzialność za dobór sprzętu, przynęt, taktyki itp. Wiosna na Rainbow potrafi być kapryśna, jak wszędzie, więc nie mogłem być pewny sukcesu, ale moje doświadczenie na tej wodzie pozwalało mi mi myśleć, że będzie dobrze.

 

PRZYJAZD NA MIEJSCE

 

        Pascal przywitał nas bardzo radośnie, były drinki i wymiana koszulek. Na wieszaku w club house wisi od tej pory kolejna, po koszulce Tomka z Wisły Kraków koszulka polskiego sportowca. To miły widok, nie powiem.
                                                        
alt

W sobotę rozpoczęła się prawdziwa przygoda. Piotr nie mógł się nadziwić, jak mocno urozmaicone jest tu dno, ile jest potencjalnie dobrych miejscówek. Jednak największe wrażenie zrobił na nim sposób planowania przebiegu plecionek, żeby nie narobić sobie kłopotów przy potencjalnym holu.

Dla mnie pewne triki są chlebem powszednim, ale dla kogoś, który na co dzień nie robi takich sztuczek może to być abstrakcyjny kosmos. Życie jednak szybko pokazało zasadność pewnych na pierwszy rzut oka zbędnych zabiegów.

 

PIERWSZE BRANIE

 

        Byłem na wodzie, przestawiałem jedną z wędek, gdy z brzegu słyszę głos Piotra - BRANIEEE !

Pytam – na której ? Na tej z pływakiem – odpowiada. Więc mówię próbuj utrzymywać kontakt z rybą i szybko wracam na brzeg. Wędka była postawiona na pływaku, więc po zrzuceniu obciążenia ryba z reguły spokojnie czeka, nie panikuje. Tak też wyglądało i tym razem. Wypływamy po rybę, a ja wciąż dopytuję, czy jest z nią kontakt. Piotr mówi, że coś tam kopie, więc płyniemy spokojnie. Aż tu z wody wychodzi co ? Leszcz :-) Wybuchnęliśmy śmiechem, bo sytuacja trochę nas zaskoczyła. W sumie trudno się dziwić Piotrowi, bo przecież pływają tu smoki i nie wiadomo jak się zachowają, więc ostrożności nigdy nie za wiele. Pierwsze koty za płoty.

 

Magiczna atmosfera tego miejsca jest odczuwalna praktycznie wszędzie. Wspaniałe widoki, które nie występują gdzie indziej, cisza przerywana piskiem kani rudej, odwiedziny kaczek czy nocne pohukiwanie sowy, to tutaj codzienność. Jednak my przyjechaliśmy tu po ryby.
                    
altalt

W dzień upał, w nocy przymrozki, grad, deszcz, mieliśmy już chyba wszystkie pory roku. Nie mamy niestety brań z klasycznych miejsc, więc przychodzi czas na modyfikację. Wychodzimy płycej z zestawami, co daje nam dwa brania, ale nie po takie rybki się tu przyjeżdża. Ryby były w takich krzakach, że wyplątywanie zajmowało ponad godzinę. To niestety klasyczne zachowanie maluchów. Więc podjąłem decyzję o odpuszczeniu tych placów. Brań było mamo, ale atmosfera bojowa.

 

BIG FISH DAY

 

       Na czwartek czekają tu prawie wszyscy, bo przyjęło się, że właśnie z ten dzień biorą te największe. Ale rozsądek podpowiada, że może być różnie. Widziałem, jak ten dzień działa ma Piotra, więc w duchu modliłem się po prostu o branie. Bardzo chciałem, żeby zobaczył wielkiego smoka i przeżył to, co przeżywa się tylko tutaj. Minęła dziesiąta, kawka z shokkolatine wypita, a tu cisza. Leżymy w słoneczku wygrzewając kości po kilku dniach zimy, aż tu nagle wyrywa nas z letargu przeraźliwy jazgot mojego Rxa. Branie nastąpiło w blatu między głębokimi rowami, a ryba wybiera z plecionkę z kołowrotka w błyskawicznym tempie. Próbuję delikatnie hamować szpulę, lecz nie jestem w stanie nawet jej spowolnić. Mówię do Piotra, dawaj szybko łódkę, bo plecionka zaczyna się kończyć :-) , jednak ryba nagle zatrzymuje się. Pierwsza moja myśl, to wjechała w zaczep. Jednak nie bardzo wiem jeszcze z kim mamy do czynienia, bo gdyby żyły tu sumy, na sto procent stawiał bym właśnie na nie. Płyniemy spokojnie śladem plecionki, a na drugiej stronie kanału w małym krzaku przy samym brzegu widzimy całkiem duży ogon nad wodą. Czyżby to on ? Gdzieś po drodze odhaczamy plecionką z mikro zaczepu na dnie i plecionka kieruje się właśnie w tamtą stronę. Tak, to on. Lepiej by napisać ON. Duża ryba wpakowana głową w brzeg wcale nie reaguje na naszą obecność i próby wyplątywania. Przypomniało mi to zdarzenie sprzed lat, gdy podobnie zachował się słynny Ken Dot Fish. Odłamałem kilka drobnych gałązek i wyprowadziłem rybę na otwartą wodę za leadcore, jak pieska na smyczy. Piotr nie mógł w to uwierzyć, że tak duży karp praktycznie zachowuje się jak oswojony. Jednak tu skończyła się sielanka. Ryba wystartowała, jak poparzona i przez następne dwadzieścia minut woziła nas praktycznie po kilku stanowiskach. Szczytówka co chwilę piła wodę, gdy udało się odzyskać trochę plecionki, to zabierała ją z nawiązką. Przy którymś szturmie nawet hamulec nie nadarzył oddać plecionki i uderzyłem wędką w burtę. Na szczęście nic się nie stało. Wreszcie ryba zaczęła kapitulować i po kilku ostatnich szarżach Piotr w końcu mógł ją podebrać. Patrzymy na nią,leżącą bez ruchu w podbieraku, ja nie mam siły nawet wymówić słowa, jestem po prostu wypompowany na maksa. Piotrek mówi, że ma na sto procent trzy dychy, bo jeszcze tak dużej ryby nie widział. Płyniemy powoli do brzegu, gdzie przygotowujemy sprzęt do ważenia. Tarujemy worek i naszym oczom ukazuje się cyfra 33,5 kg ! Kolejna moja trójka z przodu, już czwarta z tej wody, ale chyba największy wojownik w historii mojego karpiowania.
altaltaltaltaltalt
Jestem naprawdę szczęśliwy, ale Piotr sto razy bardziej. Przecież, to jego debiut na Rainbow i taki smok na brzegu.

        Ledwo wypuściliśmy rybę do wody rozlega się dźwięk sygnalizatora Piotra. Wędka, z której nastąpiło branie postawiona była dość płytko, na wieszaku od brzegu, więc nie było mowy o jakimkolwiek siłowaniu, tylko szybka decyzja o płynięciu. Dopływamy do brzegu wyspy, Piotr odhacza plecionkę z specjalnego zaczepu od Bartka Celnego i rozpoczynamy kolejny hol w ciągu godziny. Czy to nie magiczne miejsce ? Pomyślałem. Widzimy rybę pod powierzchnią wody, jest duży, chyba pełnołuski. Pomagam Piotrowi odplątać rybę z zaczepu, wyprowadzamy ją na opwartą wodę, podobnie jak poprzednika i tu kończymy hol sukcesem. Widzę po Piotrku, że na miękkie nogi, bo karp wygląda w podbieraku na + 20 . Ważymy go i jednocześnie tańczymy taniec szczęścia. Jest dwudziecha z Rainbow ! Piotrek jest w siódmym niebie. Ja zresztą też.
              
alt             alt   
            
alt              alt
 I jak nie wierzyć tu w Big Fish Day ?

OSTATNI DZIEŃ

        W sobotę kończmy naszą wyprawę. Nie doczekaliśmy się więcej brań, lecz czy można chcieć więcej ? Dla mnie najważniejsze było to, że mogłem spełnić marzenia mojego przyjaciela, żeby tu być, a Rainbow jeszcze do tego obdarowało nas dwoma pięknymi rybami.

Teraz czas na nowe wyzwania, kolejne marzenia czekają na spełnienie.
Dzięki Piter za piękne chwile.

 

Andrzej Walczak BB Team.

 


Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii ARTYKUŁY
alt

Kontakt telefoniczny możliwy od poniedziałku do piątku w  w godzinach od 9-tej do 16-tej.
 

alt
JESTEŚMY mistrzami świata WCC z 2014 roku, oraz trzykrotnymi drużynowymi mistrzami świata. Karpiarstwo, to nasza pasja, miłość, oraz praca. 



ANDRZEJ WALCZAK
KRIS CHARMUSZKO

alt
W naszym sklepie można wybrać różne formy wysyłki - wysyłamy firmami kurierskimi DPD, GLS oraz Inpost - możesz także odebrać paczkę w wybranym przez Ciebie paczkomacie o dowolnej porze - nie musisz czekać na kuriera. Do dyspozycji jest także wysyłka za pośrednictwem Poczty Polskiej.
alt
Lubisz płacić online ? Bez niepotrzebnego wklepywania nr konta ? To idealnie się składa. W naszym sklepie zapłacisz poprzez płatności elektroniczne PayU czy Przelewy24. Jeżeli jednak chce skorzystać ze standardowego przelewu - oczywiście możesz wybrać także przelew tradycyjny.
alt    polub nas
   
 alt   subskrybuj 
   
 alt   obserwuj nas

W naszych mediach społecznościowych przedstawiamy treści, które mogą przydać się zarówno początkującym, jak i doświadczonym karpiarzom. 
      Nasz Sklep internetowy używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie ze Sklepu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w Polityce plików cookies dostępnej na dole strony
      Nie pokazuj więcej tego komunikatu