LAC DE MADINE
Francja, to kraj znany wśród karpiarzy w pierwszej kolejności nie z Paryża i wieży Eifla, a przede wszystkim z wielkich zaporówek, pełnych wspaniałych, walecznych i wielkich karpi. Jednak Francja, to również kraj wielu paradoksów i niezrozumiałych dla przeciętnego Europejczyka przepisów dotyczących połowu ryb na wodach tzw. związkowych, czyli zarządzanych przez instytucje państwowe. Prawie wszędzie brzegi podzielone są na strefy połowu dziennego, nocnego, zakazu połowu itp., a wiedzę tą należy posiąść przed wędkowaniem, gdyż żandarmeria francuska nie ma skrupułów w egzekwowaniu przepisów poczynając od wysokich mandatów z konfiskatą sprzętu włącznie.
Bardzo często w moich rozmowach z kolegami pada hasło - „jedziemy do Francji”, ale jak zaczynamy konkretyzować plany, jak wybieramy potencjalną wodę, to zaczynają się pierwsze schody. A jakie tam panują zasady, czy i gdzie należy wykupić licencję i wiele innych pytań. Ale może od początku. Skupię się w tym tekście na kilku zbiornikach zaporowych leżących na północy Francji, a w szczególności na Lac De Madine, któremu poświęciłem w ostatnim roku trochę karpiowego czasu.
W okolicy miast Metz, Nancy, Saint-Disier, Toyes, znajdują się takie kultowe zaporówki, jak : Lac d’Orient, Amance, Lac de Madine, Lac d’Auzon, czy Lac du Der-Chantecoq. Trzy pierwsze zasłynęły w karpiowym świecie z tego, że organizowane były tam słynne zawody Word Carp Classic. Z czego Madine ma chyba najdłuższą historię. Zastanawiałem się dlaczego WCC wybrało właśnie tą wodę. Odpowiedź wydaje się prosta, gdy przeglądnie się wyniki zawodów oraz zobaczy na własne oczy, jak zagospodarowane są brzegi jeziora. Duża ilość karpi, ich wielkość, przebywanie w wielu częściach zbiornika, a przede wszystkim wspaniale rozwinięta infrastruktura turystyczna stawiają właśnie Madine na czele rankingu wód, którym karpiarz powinien poświęcić swoją uwagę.
Tak więc w sezonie 2013 moje kroki skierowałem w kierunku Lac d’Madine. Pierwszy raz pojawiłem się tam wiosną. Jezioro podzielone jest na strefy, w których obowiązują różne zasady wędkowania. Mimo kilku wydzielonych miejsc, gdzie można wędkować przez całą dobę, postanowiłem łowić od świtu do zmierzchu. Zapytacie dlaczego? Otóż miałem przekonanie, że z właśnie w ten sposób dosięgnę miejsc przebywania tych największych karpi, dla których tu przyjechałem. Żeby nie być przywiązany do brzegu zaplanowałem łowienie z łodzi. Łowienie karpi z łodzi nie jest jeszcze popularne w Polsce, (a szkoda ) lecz we Francji jest często praktykowane. Dzięki łowieniu z łodzi możemy bowiem zaparkować nieopodal klasycznych karpiowych domów, bez konieczności wywózki na 500, 700, czy 1200 merów !!!!, bo i takie odległości wywózki nie są obce karpiarzom na Madine. Wyobrażacie sobie branie przypadkowego, niechcianego leszcza z tysiąca metrów ?? To chyba najbardziej niechciana rzecz podczas ekstremalnych zasiadek. Stąd moja decyzja – Łódź. Jak to zwykle bywa pojawiło się kilka nieprzewidzianych wcześniej problemów, jak między innymi to, że na łodzi nie można nocować, ale wszystkie udało się szybko rozwiązać, więc rozpoczęła się moja pionierska wyprawa pod hasłem „karpiowanie z łodzi”.
Do łowienia wybraliśmy około 15 hektarową zatokę we wschodniej części jeziora. Głębokość jej nie przekracza 3 metrów, to idealne miejsce do tarła, więc liczyłem, że karpie wcześniej czy później się tu pojawią.
MNIEJSI MIESZKAŃCY MADINE
Kilka potencjalnie dobrych miejsc znalazłem blisko brzegu przy samych trzcinach, ale głębokość tam nie przekraczała 80 cm, moim zdaniem były za płytkie, wiec je odpuściliśmy. Dopiero po kilku godzinach spędzonych z kamerą podwodną udało mi sie namierzyć idealne miejsce na środku zatoki - pas wolny od zielska, 3 metry głębokości, przy 15-20 cm mułu. Mogłem tam spokojne umieścić dwa zestawy. Pozostałe dwa to chod rigi, które powędrowały na gęste zielsko.
Pierwszego wieczoru postanowiłem zanęcić obficie. Do wody poszło około 20 kg kulek 18 mm Club Toffee, 10 kg pelletu quench i bardzo dużo ziaren. Powoli robiło się ciemno więc udaliśmy się na perking do auta. Noc w aucie mineła szybko i już przed 7 rano byliśmy z powrotem na wodzie. Przepłynięcie z parkingu do miejsca gdzie była łódź zajmowało nam około pól godziny i jeden akumulator dziennie. Bez agregatu i możliwości ładowania akumulatorów wiedzieliśmy, że długo nie powalczymy. Miejsca były już wytypowane i zanęcone, więc wywiezienie zestawów trwało chwilę . Gdy ustawiałem czwartą wędkę pomyślałem, że teraz w końcu będę mógł zjeść śniadanie i odpocząć po nocy na przednim siedzeniu auta. Ale zanim zapiąłem swingera, żyłka zaczęła mi uciekać z kołowrotka. W pierwszej chwili pomyślałem, że Robert wpłynął mi silnikiem, ale on był na łodzi. To branie! Po minucie leżenia zestawu w wodzie miałem pierwsze branie na Madine. Z holem nie było większych problemów, gdyż Long Shank Nailer Carp’r’us idealnie był zapięty. Po chwili karp był w podbieraku. 21,1 kg jak na początek – marzenie.
Następnego dnia, i kolejnego również, wczesnym rankiem pomiędzy godziną 7 a 9, następowały brania. Jedno z nich na długo zostanie mi w pamięci. Branie jak większość - gwizd sygnalizatora, więc szybko wyskakuję do pontonu. Włączam silnik i do ryby. Karp cały czas wyciąga mi żyłkę z kołowrotka w tempie expresu, a ja przecież gonię go pontonem na 5 biegu Minn Koty. Gdy już się uspokoił, a ja troszkę opanowałem swoje emocje, okazało się, że jestem jakieś 400 metrów od łodzi! Gdy w końcu dopłynąłem do karpia, przez kolejne 15 minut próbowałem poderwać go z dna. W myślach miałem jedno - będzie 30 kilo. Ale gdy rybę udało sie poderwać z dna, okazała się jakaś chuda jak na te 30 kg. W rzeczywistości ten karp ważył 19 kg, ale wrażeń i opowieści z nim związanych będę miał co niemiara.
Kolejna wyprawa przypadła na lipiec 2013. Nasza ekipa w składzie Darek Cios, Andrzej Walczak, Jarek Gulej, Marek Grodowski i ja przybyła nad Madine wraz z ekipą AS PRO Media Adriana Śmigla w celu nakręcenia niekonwencjonalnego filmu o naszym hobby.
Lato w pełni, sezon turystyczny również, więc mieliśmy mnóstwo wątpliwości, czy to aby dobry termin. Jednak po przyjeździe okazało się, że nie jest tak źle, gdyż oprócz prawdziwych upałów jest bardzo mało pływających obiektów na wodzie. A to z powodu remontu największego portu żeglarskiego. Mieliśmy zarezerwowane całodobowe miejsca na tak zwanej dużej wyspie, gdzie swoje wędkowanie zaplanowali Andrzej, Darek i Jarek, a ja razem z Markosem postanowiłem ponowić pomysł na karpie z łodzi. Oto mapa pokazująca co nam wolno, czyli gdzie można łowić z łodzi w lipcu (zakreskowane pole) czarne punkty – miejscówki do łowienia w dzień i zielone punkty – miejsca na łowienie przez całą dobę.
Wybraliśmy więc zatokę po lewej stronie dużej wyspy, tzw. las, gdzie podczas WCC łowi się regularnie dużo karpi. Pierwsze dwa dni poświęciliśmy na wybranie ośmiu miejscówek i ich regularne nęcenie. Na trzecią dobę rozpoczęliśmy swoją przygodę. W międzyczasie koledzy na wyspie mieli pierwsze kontakty z rybami. Jednak były to sumy, naprawdę duże sumy. Andrzej miał branie o 23 godzinie wieczorem na wędkę wywiezioną na ok 450 metrów. Ryba wybrała kilkanaście metrów plecionki i stanęła. Razem z Darkiem wskoczyli do pontonu i po kilku minutach rozpoczęli hol, który udało się im szczęśliwie zakończyć lądowaniem pięknego wąsa. Rybę włożyli do największego, jaki mieli worka karpiowego, żeby móc rano zrobić piękną sesję zdjęciową. Jak się okazało sum ważył 37 kg, a w worku została jeszcze wypluta przezeń dwukilowa wzdręga.
Skoro oficjalnie podaje się, że rekord suma na Madine wynosi 40 kg , to koledzy otarli się o ten rekord na milimetry. Ale przecież nie na sumy tu przyjechaliśmy. Nasz pierwszy dzień przyniósł kilka brań. Marek skutecznie wyholował pięknego commona, mieliśmy więc nadzieję, że jezioro się przed nami otworzy.
Podczas sesji zdjęciowej mamy kolejne branie. Agresywny wyjazd na wędce ulokowanej na łodzi. Lecz z powodu tego, że byliśmy obaj zaangażowani w robienie zdjęć, ryba skutecznie zaparkowała w zaczepach, których tu nie brakowało i niestety musieliśmy przełknąć gorycz porażki. Jakby tego było mało, ktoś nie do końca rozumiejący zasady karpiowych łowów pościągał nam większość H-blocków. Na szczęście odszukaliśmy nasze miejscówki, lecz wieczorem nadeszło najgorsze. Mianowicie przypłynęli na wyspę żandarmi – straż rybacka- i poinformowali nas, że nie możemy łowić z łodzi i przy okazji wywozić pontonem zestawów. Na nic zdały się zapewnienia, że przy zakupie licencji, tak na wiosnę, jak i w lecie gospodarz wody nie miał zastrzeżeń do naszych planów. Więcej, twierdził, że to dozwolone. Z władzą się nie dyskutuje ! I tak straciliśmy połowę swojego czasu na karpiowanie, nie wspominając o wrzuconym towarze.
Na wyspie koledzy łowią kolejne …… sumy, choć Darek Cios ma swoim koncie rodzynka. Common z wyspy, jak się okazało był jedynym karpiem wyspiarzy, za to sumów im nie brakowało. Brały zarówno na kulki, jak i na żywca, który wcześniej zjadł kulki. Ich rewiry sięgały kilkuset metrów od brzegu. Złowili jeszcze kilka w przedziale 20 -30 kg. Wydaje się całkiem rozsądne, że karpie opuściły te rewiry. W końcu każdy chce żyć.
Z racji tego, że nie mogliśmy z Markiem kontynuować swojej taktyki, wybraliśmy się następnego dnia na rekonesans. I oto bingo. Pływając w okolicach starego zatopionego jeziora natrafiliśmy na wielkie karpie wygrzewające się pod powierzchnią w zielsku oraz trzcinowiskach. To dopiero miejscówka pomyślałem. I już zacząłem snuć plany na następną wyprawę na karpie z łodzi. Miałem wielką chęć wrócić tu jesienią, lecz życie pisze swoje scenariusze. Moja łódka czeka cierpliwie na parkingu obok jeziora, wielkie karpie Madine czekają spokojnie w jeziorze, a ja układam cały misterny plan, jak się do nich dobrać w następnym sezonie.
Na koniec kilka informacji dla zainteresowanych.
-Zezwolenie kupujemy na miejscu na Campingu MADINE HEUDICOURT
GPS : 48.94214° 5.71643°
Rekord karpia 28,9 kg
Rekord szczupaka 36 cm, 16,4 kg
Rekord suma 190 cm, 40 k
Ale uważajcie na siebie, fale mogą być naprawdę duże i niebezpieczne.
Kris Charmuszko Baitbox Team
Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii ARTYKUŁY