Koszyk 0
Twój koszyk jest pusty ...
Strona główna » ARTYKUŁY » MAŁE, ZAPOMNIANE WODY

MAŁE, ZAPOMNIANE WODY

Data dodania: 27-07-2016

       Starorzecza, glinianki i inne małe, często ukryte w lesie, niedostępne wody. Ileż ich jest wokół nas. W okolicach Wrocławia, gdzie mieszkam jest ich całe mnóstwo. Niektóre mocno eksploatowane wędkarsko, inne zapomniane nawet przez PZW. Nie chcę tu tworzyć swoistego przewodnika po wodach Dolnego Śląska, lecz skupić się na pewnych cechach ogólnych tych wód, cechach, które decydują o tym, że jestem w stanie poświęcić często nawet kilka sezonów, żeby złowić prawdziwy okaz ,upragnioną wielką rybę. Obracając się w środowisku wędkarskim często słyszy się opowieści wędkarzy o wielkich rybach, najczęściej zerwanych, zabierających sprzęt, często tylko widzianych. I to jest jedna ze wskazówek, na które zwracałem szczególną uwagę. Przecież takie rzeczy mogą dziać się tylko za sprawą naprawdę dużych karpi. Tak się składa, że opowieści o wielkich rybach dotyczą prawie wszystkich znanych mi małych lokalnych wód. Jest kwestią bezsporną, że olbrzymia ich większość została w ostatnich kilkunastu latach kilkakrotnie zalana przez powódź. Co w przypadku takich wód kończyło się naturalnym zarybieniem karpiami pochodzącymi ze stawów hodowlanych, łowisk komercyjnych, czy zbiorników zaporowych. Po prostu karpie porwane przez nurt powodziowy znajdowały tam spokojniejszą wodę i po ustąpieniu powodzi zostawały na stałe.
alt

Kolejną wspólną cechą tych wód jest duża ilość powalonych drzew, zalane krzaki, czy niedostępne brzegi. Dzięki temu karpie znalazły tu bezpieczne schronienie przed wędkarzami – mięsiarzami oraz kłusownikami, którzy nagminnie stawiają na takich wodach siatki. Ci ostatni, to prawdziwa plaga. Tym procederem trudnią się mieszkańcy pobliskich wiosek, dobrze znający teren i zwyczaje kontroli oraz wędkarzy. Pojawiają się w tygodniu, najczęściej wieczorem i rano zwijają sieci. Są nieuchwytni. Ale dzięki wspomnianym drzewom, czy krzakom ostrożne karpie mają szansę przetrwać. Mają szansę przetrwać również dzięki temu, że wody te są najczęściej mocno zarośnięte podwodną roślinnością. W tego typu wodach w strefie przybrzeżnej oraz na wypłyceniach wstępują często grążele. To w połączeniu z zatopionymi drzewami klasyczne karpiowe domy. Ale w związku z nadmiernym spływaniem nawozów z pobliskich pól część z nich jest całkowicie zarośnięta moczarką, wywłócznikiem, lub podobną gęstą roślinnością, co całkowicie uniemożliwia w nich klasyczne wędkowanie. W konsekwencji zbiorniki te przestają być odwiedzane przez wędkarzy, co za tym idzie zarybiane przez koła wędkarskie i w konsekwencji PZW z nich rezygnuje. Dla okazów mieszkających w takich wodach to dobrze, dla nas też, bo możemy np. korzystać z pontonu, co na małych wodach związkowych jest zabronione. To tyle, jeśli chodzi o ogólną charakterystykę małych „zapomnianych” wód.

Żeby móc skutecznie wykorzystać taką wiedzę, niezbędne jest poświęcenie czasu na rekonesans, a po wytypowaniu konkretnej wody, na jej obserwację. Właśnie obserwacja wody jest według mnie kluczowym zagadnieniem, dzięki któremu konkretyzuję własne plany dotyczące wyboru miejsc do wędkowania.
alt
      PODCZAS SPACERU NAJLEPIEJ PODEJMUJE SIĘ DECYZJĘ  O WYBORZE MIEJSCÓWKI

Idealnie się składa, jak podczas obserwacji wody uda nam się zobaczyć karpie. Wówczas sprawa staje się znacznie prostsza. Wspomnę tu o pewnej wodzie, w której często widywałem dwa piękne, duże karpie stojące bez ruchu w gęstej roślinności. Woda ta była tak zarośnięta, że ryby przemieszczały się tylko podwodnymi korytarzami i nie wypływały prawie nigdy na nieliczne czyste place. Właśnie dzięki swojej ostrożności mogły dorosnąć od tak dużych rozmiarów, mimo to, że woda jest na obrzeżach miasta. Nie była ona już dzierżawiona przez PZW, więc dla mnie wręcz idealna. I tak złowienie choć jednej z ich stało się moim ówczesnym wyzwaniem. Poświęciłem kilka weekendów na jesienne zasiadki, jednak jesień minęła bez brań. Natomiast poznałem miejscowego karpiarza, który podczas kolejnych odwiedzin pokazał mi zdjęcia (papierowe ) pięknych karpi . Nie miałem wątpliwości, że to były ryby widziane przeze mnie wcześniej. Pojawiłem się na tą wodą wczesną wiosną i ku mojemu zaskoczeniu 30 marca złowiłem pierwszego karpia z tej wody. Nie był to niestety żaden z widzianych wcześniej byków, ale prawie piętnastokilogramowy golec.
alt
    ZDJĘCIE MOŻE NIE NAJLEPSZEJ JAKOŚCI, ALE RYBKA Z KOŃCA MARCA WAŻNA RZECZ
Więc żyją tu też inne mniejsze karpie ?- pomyślałem. Do czerwca bywałem tam jeszcze kilka razy, lecz brań się nie doczekałem. Dopiero na Boże Ciało los się do mnie uśmiechnął. Przyjechałem na jedną nockę, wcześniej zanęcając miejscówki kilkakrotnie małymi porcjami kulek. Bardziej z rozpędu, niż z przeświadczenia, że coś się wydarzy wywiozłem zestawy w „swoje” klasyczne miejsca. Były to podwodne korytarze w roślinności, gdzie żeby położyć zestaw, trzeba było najpierw rozgarnąć roślinność, następnie ją zasunąć. Noc minęła bez brań. Nie było to dla mnie zaskoczeniem. Nie pierwsza, nie ostatnia – pomyślałem. Już miałem zwijać się do domu, a tu na jednaj z wędek swinger podskoczył do góry. Plecionka napięła się, ale na tym koniec. Myślę – leszcz k….. . Zamiast szybko zwinąć wędki i do domu, będę musiał płynąć, żeby go odczepić, bo siedzi w gęstym zielsku. Wściekły wchodzę do pontonu, podpływam do miejsca, gdzie jest ryba, chwytam za ledcore, rozsuwam zielsko i oczom moim ukazuje się wieeelki pysk. Nie leszcza oczywiście, ale karpia !. Ryba stała spokojnie wbita w zielsko. Gonitwa myśli, co robić, mam podbierak ? Na szczęście leżał w pontonie. Wprowadziłem rybę do niego praktyczne jak na smyczy, trzymając za koniec ledcorea. Obudziła się dopiero w podbieraku, jak chciałem ją włożyć do pontonu. Prawie się na nim wywróciłem, ale po wielkim boju skapitulowała. Dopłynąłem do brzegu i już wiedziałem, że mam jedną w tych wielkich upragnionych ryb z tej wody. Waga wskazała 21 kg.
alt
To mniej, jak u kolegi, który mnie odwiedzał, ale widać było, że jest krótko po tarle. Jej największa waga wynosiła nawet 25 kg. Nie miało to jednak dla mnie większego znaczenia, to był bowiem upatrzony, wychodzony przeze mnie karp. I na dodatek pierwsza moja polska dwudziestka. Byłem naprawdę dumny i szczęśliwy. Mała, zarośnięta, opuszczona glinianka dała mi pięknego karpia.

Próbowałem swoich sił również na klasycznych starorzeczach. Zresztą na nich rozpocząłem w latach dziewięćdziesiątych swoją karpiową przygodę. Starorzecza, to najczęściej wąskie, tak zwane kiszki, które bez problemów można przerzucić, jednak są stosunkowo długie. Najdłuższe, jakie znam ma ponad 2 kilometry długości. Nie ma nic przyjemniejszego, jak spacer wzdłuż brzegu nierzadko przedzierając się przez gęste krzaki, czy las. Jest to niezbędne, żeby wytypować miejscówkę. W takich wodach leży najwięcej powalonych drzew, ale nie przy wszystkich można bezpiecznie łowić. Mam tu na myśli fakt, że takie wody dostępne są do wędkowania z obu stron, a co za tym idzie, ktoś niechciany może pojawić się z drugiej strony i zarzucić swoją spławikówkę prosto w naszym łowisku. Ja staram się szukać takich miejsc, gdzie zagrożenia tego typu są niemożliwe. W poprzednio opisywanej wodzie lokalizacja ryb była stosunkowo prosta, a miejscówki wiosenne nie różniły się od jesiennych, bo była to prawie okrągła glinianka o równej głębokości, jednak na długich starorzeczach jest to bardziej kłopotliwe. Ale jeśli popływamy trochę z echosondą i połączymy dane z ilością roślinności wynurzonej, to łatwo wybierzemy miejsca wiosenne i jesienne. I taką strategię wypracowuję podczas obserwacji wody. Wybieram miejsca na wiosnę i na jesień.
alt
                             PIĘKNA JESIENNA MIEJSCÓWKA NA STARORZECZU

Kilka lat temu podjąłem próbę zapolowania na karpie na starorzeczu, gdzie na przełomie wieków złowiłem wiele średnich karpików. Byłem przekonany, że kilka z nich przetrwało i urosło. Jeden z kolegów wspominał nawet o osiemnastokilowym pełnołuskim. Był kwiecień, wybrałem płytkie miejsce, gdzie powoli odbijały z dna grążele. Nęciłem przez dwa tygodnie, równocześnie próbując swoich sił podczas krótkich zasiadek. Jednak brania doczekałem się dopiero w maju. I nie był to karp, a całkiem ładny amur. Zaskoczenie było duże, bo nie słyszałem wcześniej, żeby ktoś tam złowił amura. Wówczas panowało przekonanie, że amury biorą w lecie, kiedy woda się już dobrze ogrzeje, a tu niespodzianka. Woda może 12 stopni i amurek.
alt
Patrząc z perspektywy popowodziowych zarybień, nie powinien w końcu dziwić. A jednak, był dla mnie dużym zaskoczeniem. Karpi się jednak nie doczekałem. Nie są to łatwe wody, przez co można się szybko zniechęcić, zwłaszcza gdy nie ma prań przez cały sezon. I tak też było ze mną. Jednak doniesienia o pięknych dużych rybach łowionych sporadycznie na tych małych, zapomnianych wodach rozgrzewały od nowa wyobraźnię. Aż po raz kolejny w swoich planach umieściłem jesień na starorzeczach. Było to rok temu. Wybrałem na zasiadki największe z okolicznych starorzeczy, a dokładnie jego najgłębszą część. Chociaż spędziłem tam łącznie kilkanaście nocek, to karpia się nie doczekałem. Pozostały tylko zdjęcia z przepięknymi jesiennymi klimatami.
altalt

   W kolejnym roku postanowiłem nie odpuszczać i  zaplanowałem jesień na zapomnianej wodzie. W zasadzie to rozpocząłem jeszcze w końcówce lata, bo pod koniec sierpnia. Tym razem na miejsce polowania wybrałem małe, rzadko odwiedzane starorzecze o bardzo urozmaiconej linii brzegowej. Nie było na nim żadnej presji wędkarskiej, więc nie miałem kłopotu z utrzymaniem dyskrecji podczas nęcenia. Na miejscówki wytypowałem dwa zatopione drzewa. W okolicy koron zlokalizowałem uskoki dna, gdzie kończyło się twarde i zaczynało lekko kleić. Były blisko siebie, więc w zasadzie miejsca te wykluczały się wzajemnie. Nie liczyłem tu na więcej jak jedno branie, więc trzymałem się tego wyboru. Mogłem nęcić z brzegu, wystarczyło tylko obejść wodę i poprzez korony krzaków swobodnie dorzucałem kulkami do łowiska. Przez dwa tygodnie regularnie co trzy dni pojawiałem się nad wodą i nęciłem miejsca kilkoma garściami kulek.
alt
Nadszedł dzień zasiadki. Tak jak podczas nęcenia, tak i tym razem nie było nad wodą nikogo. Przygotowałem dwa wiaderka, do których wsypałem po dwie garści konopi, po garści pelletu Quench oraz po garści kulek. Kulki kręcę samemu i tak było i tym razem. Przygotowuję je najczęściej tuż przed zasiadką, żeby były świeże i mięciutkie. Tak przygotowane zanęty wraz z zestawami wywiozłem pontonem, po czym rozpocząłem przygotowanie obozu. Zastał mnie zmierzch. Brania nie było, ale spodziewać się brania na takiej wodzie zaraz po wywózce, to jak wierzyć w cuda. Położyłem się spać, jak już wielokrotnie na takich zasiadkach bywało nie nastawiałem się, że coś weźmie pierwszej nocy. Jednak chyba powinienem zacząć wierzyć w cuda, bo o godzinie pierwszej obudził mnie dźwięk sygnalizatora. W pierwszym momencie po wzięciu wędki do ręki poczułem duży opór i pomyślałem, że ryba weszła w zaczep. Łowiłem przecież tuż przy zatopionej koronie drzewa. Jednak na szczęście ryba ruszyła wychodząc na otwartą wodę. Wtedy pierwszy raz pomyślałem, że może być duży, bo zachowywał się klasycznie, jak duże karpie. Płynął sobie powoli, ale stanowczo, bez wielkich zrywów. Przyszedł bez większych problemów do brzegu, czas działał bowiem na moją korzyść. W podbieraku nie wyglądał na bardzo dużą rybę, jednak jak wyjmowałem go z wody, zrozumiałem, że mam wielką rybę. Na macie ukazał się w całej okazałości. Hak tkwił głęboko w pysku, co wcale mnie nie dziwiło, gdyż taka jest specyfika zestawów, których używam polując na okazy. To stosunkowo długi przypon z miękkiej plecionki o wytrzymałości minimum 35 lb, oraz hak Carp’R’Us Longshank Nailer nr 4. Włos bardzo, bardzo długi. Dzięki czemu hak ma szansę zapiąć się zdecydowanie częściej w wielkim pysku. Waga wskazała 25,90 kg. To mój największy karp złowiony w Polsce, pomyślałem. I to w takiej wodzie.
altalt
alt
                        Małe zapomniane starorzecze obdarowało mnie pięknym lustrzeniem.
Rano zorganizowałem sesję zdjęciową, nie omieszkałem nawet wejść z nim do wody. Ryba odpłynęła do swojego królestwa, a ja zacząłem rozmyślać, czy mieszka tu sam, czy może ma kolegów. Z wielkimi nadziejami wywiozłem zestaw. Założyłem bałwanka z małych kulek, pływakiem był 11mm Quench, dodatkowo dołożyłem siatkę PVA z pelletem o tym samym smaku.
alt
Przesiedziałem jednak dwie doby bez kolejnego brania, jak to na takich wodach zazwyczaj bywa. Wybrałem się tam na kolejną zasiadkę dwa tygodnie później, która skończyła się jak wiele poprzednich, czyli brakiem brań.

Reasumując, mamy wokół siebie mnóstwo pięknych często zapomnianych wód, które kryją wspaniałe okazy. Trzeba tylko poświęcić się takim wodom, nie zrażając się niepowodzeniami, bo potrafią one bardzo pozytywnie zaskoczyć i zrekompensować z nawiązką włożony trud i poświęcony czas. Na koniec wspomnę o pewnym znanym karpiarzu, którego nazwiska celowo nie przytoczę, który regularnie od lat odwiedza inne starorzecze, bo widział tam kilka lat temu wielką rybę i dla niej jest w stanie poświęcić nawet kilka sezonów. Czy ją złowi ? Czas pokaże. Ja na pewno  jesienią pojawię się na „moim” starorzeczu. A może  wiosną ?
alt
                                    Może znów pojawi się na mojej macie ? 

Andrzej Walczak
BB Team


Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii ARTYKUŁY
alt

Kontakt telefoniczny możliwy od poniedziałku do piątku w  w godzinach od 9-tej do 16-tej.
 

alt
JESTEŚMY mistrzami świata WCC z 2014 roku, oraz trzykrotnymi drużynowymi mistrzami świata. Karpiarstwo, to nasza pasja, miłość, oraz praca. 



ANDRZEJ WALCZAK
KRIS CHARMUSZKO

alt
W naszym sklepie można wybrać różne formy wysyłki - wysyłamy firmami kurierskimi DPD, GLS oraz Inpost - możesz także odebrać paczkę w wybranym przez Ciebie paczkomacie o dowolnej porze - nie musisz czekać na kuriera. Do dyspozycji jest także wysyłka za pośrednictwem Poczty Polskiej.
alt
Lubisz płacić online ? Bez niepotrzebnego wklepywania nr konta ? To idealnie się składa. W naszym sklepie zapłacisz poprzez płatności elektroniczne PayU czy Przelewy24. Jeżeli jednak chce skorzystać ze standardowego przelewu - oczywiście możesz wybrać także przelew tradycyjny.
alt    polub nas
   
 alt   subskrybuj 
   
 alt   obserwuj nas

W naszych mediach społecznościowych przedstawiamy treści, które mogą przydać się zarówno początkującym, jak i doświadczonym karpiarzom. 
      Nasz Sklep internetowy używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie ze Sklepu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w Polityce plików cookies dostępnej na dole strony
      Nie pokazuj więcej tego komunikatu
      15